HISTORYA PRZENIESIENIA DOMKU LORETAŃSKIEGO - II. Dowody materyalne.
»Dzieło Odkupienia rozpoczęło się w cichym Domku Najświętszej Panny, tak ufamy, że Bóg nie napróżno ustrzegł nietykalności tego przybytku i ukoronował go chwałą, jako widomy znak tajemnicy, która jest fundamentem naszej wiary, źródłem naszej nadziei i nieprzerwanem i wiecznym przedmiotem naszej miłości«.
»Wobec objawiającej się w naszym wieku tej chorobliwej dążności podawania w wątpliwość cudów i wszelkich dzieł porządku nadprzyrodzonego, będzie to na czasie przypomnieć światu, na jakich fundamentach Kościół opiera wiarę swoją w prawdziwość domku loretańskiego i w cudowność jego przeniesienia, by w sercach wiernych tem żywszą wzbudzić pobożność, niewierzących zaś przekonać, że w sprawach nadprzyrodzonych Kościół nie daje się lekkomyślnie unosić zapałowi wiernych, ale z rozwagą i największą roztropnością rozbiera takie zdarzenia i tylko zupełnie dowiedzione cuda przyjmuje«.
»Niech to będzie zarazem i hołdem czci, jaki wydawnictwo "Missyj katolickich" złożyć pragnie Niepokalanej Dziewicy i Przeczystej Matce Bożej Maryi«.
![]() |
Kościół Zwiastowania N. M. Panny w Nazarecie |
HISTORYA PRZENIESIENIA DOMKU LORETAŃSKIEGO
>> I. << , >> II. << , >> III. <<, >> IV. <<
II. Dowody materyalne.
W roku 1336, to jest w 45 lat po pierwszem przeniesieniu domku nazaretańskiego do Dalmacyi, Wilhelm Baldensel, opowiadając swoją pielgrzymkę do Ziemi świętej p. t.: Odoeporicon ad Terram Sanctam, powiada, że nie znalazł już świętego domku, tylko ślady jego na miejscu, gdzie się znajdował, a na filarze zburzonego kościoła napis, że z tego miejsca zniknął domek Najśw. Panny. Podobnież Anzelm Polak ze zgromadzenia Braci mniejszych, który zwiedzał Palestynę w r. i520, Jan z Kartaginy, Quaresimus, którego dzieło o Ziemi świętej jest dotąd bardzo cenione, Filip od św. Trójcy, jenerał Karmelitów bosych, Stefan z Mondegazza, Dominikanin, Jan Zuallard, Belgijczyk, Bremond z Marsylii i wielu innych, którzy w XVI i XVII wieku Ziemię świętą zwiedzali, wszyscy jednomyślnie potwierdzają, że w Nazarecie widoczne jest jeszcze miejsce, na którem stał Domek Najśw. Panny, zanim do Włoch przeniesiony został.
Po tych świadectwach dziwić się nie można, że najwięksi uczeni, najsurowsi krytycy ex professo, głoszą to cudowne przeniesienie domku loretańskiego. Wymienimy tu kilka takich imion, jak: Baroniusza, Noela Aleksandra, Kanizyusza, Honoryusza od Najśw. Maryi Panny, Benedykta XIV, Vasqueza, Suareza.
Podobało się też Bogu objawić ten cud jeszcze 20 lat przed jego spełnieniem św. Mikołajowi z Tolentynu. Ten pogrążony w modlitwie spędzał długie godziny w oknie klasztoru w Fermo, wychodzącem na morze Adryatyckie. Zapytany czego ztamtąd wyglądał, oznajmił swemu przełożonemu, że oczekuje tu skarbu drogocennego, którym Bóg ma udarować włoską ziemię.
Autentyczne dokumenta zachowane w archiwach miasta na stwierdzenie tego cudownego objawienia, przekopiował wiernie, dla kardynałów Palloti'ego i Azzolini'ego, O. Oktawiusz Falconi, Oratoryanin.
Udowodnienie tożsamości domku czczonego przez tyle wieków w Nazarecie i przez Tersat przeniesionego do Loretu, najzupełniej przekonać może czytelników o prawdziwości cudu i na to nie brak materyalnych i rzec można dotykalnych dowodów.
Pamiątka ostatniej pielgrzymki do Domku ś-go w Nazarecie, o której wspomina historya, została uwiecznioną ściennem malowidłem, które przedstawia św. Ludwika, klęczącego przed Matką Boską. Na tym obrazie św. Ludwik odziany płaszczem królewskim, trzyma w jednej ręce okowy, a w drugiej berło. Malowidło to spostrzeżono zaraz przy ukazaniu się Ś. Domku w Dalmacyi, jak o tem świadczy X. biskup Marotti w dziele: Dissertatio historica, o którem już wspominaliśmy, a które się opiera całe na dokumentach z archiwum tersackiego pochodzących. Jest to jakby potwierdzenie opisu tej pielgrzymki, który spowiednik królewski był zostawił.
Dotychczas jeszcze wprawne oko pozna szczątki tego obrazu, który w 1625 r. był tak wyraźny, że został przerysowany i litografowany. W sto lat później umieścił go Martorelli w wielkiem dziele swojem wraz z innemi malowidłami, któremi był domek loretański pokryty, a które świadczą o wschodniem pochodzeniu domku loretańskiego.
Kardynał B a r t o l i n i w swojem dziele Sopra la Santa Casa di Loreto, Roma 1861, tak o nich mówi:
»Po zbudowaniu przez św. Helenę bazyliki nazaretańskiej, ściany pokoju Zwiastowania pokryte zostały malowaniami w dwojakim celu, raz dla zabezpieczenia ich, a potem dla zatwierdzenia czci świętych obrazów. Nie śmiałbym ręczyć, że pierwotne te malowidła zostały na rozkaz św. Heleny uskutecznione, choć ta rzecz jest możebna, ale nie ma wątpliwości, że sięgają dawnych czasów, i że wielokrotnie nowemi malowaniami ściany były pokrywane, jak się o tem przy odbijaniu tynku przekonać można. Nie zdaje się, aby w tych obrazach był pewien cykl historyczny, ale był to raczej wyraz pobożności lub wdzięczności ofiarodawców. Najczęściej powtarza się tu wyobrażenie Najśw. Panny, otoczonej świętymi patronami fundatorów, wdzięcznych za łaski przez ich wstawienie otrzymane. Między niemi najczęściej się powtarzają obrazy śś. Jerzego, Antoniego i Katarzyny, osobliwie czczonych w Kościele wschodnim, któremu przez kilka wieków straż tej świątyni była powierzona«.
Mówiąc dalej o obrazie, przedstawiającym św. Ludwika, przerysowanym w r. 1625, Bartolini pisze: »Lubo obecnie (1857) te malowidła czas już zatarł prawie zupełnie, jednak uważny i umiejętny badacz dostrzeże z nich jeszcze pewne widoczne ślady wizerunku św. Ludwika«.
Prócz tego są jeszcze dowody bardziej przekonywające, nie dopuszczające żadnej wątpliwości co do tożsamości św. domku loretańskiego z tym, który przez wieki był czczony w Nazarecie, a później w Tersacie. Od pierwszej bowiem chwili ukazania się domku na brzegach Dalmacyi, na prośby mieszkańców Tersatu i Rieki, a zwłaszcza ich proboszcza czy biskupa Aleksandra 1), wyprawił Mikołaj Frangipane swoim kosztem do Nazaretu Aleksandra i Zygmunta Orsich i Jana Gregorozuchi, obywateli tersackich, odznaczających się równie urodzeniem jak cnotą i nauką.
O. Pasconio, jeden z najdawniejszych historyków piszących o domku Najśw. Panny, cytuje sprawozdanie z tej ich podróży, zapisane w aktach grodzkich Tersatu. Oto treść tego opowiadania: Po przybyciu do Nazaretu dowiadują się od mieszkańców, że domek Najśw. Panny zniknął z pomiędzy ruin bazyliki św. Heleny, w tym samym właśnie czasie, gdy się ukazał w Tersacie. Udają się na miejsce gdzie stał i znajdują dokładne fundamenta tej samej kapliczki, którą zostawili w Dalmacyi. Wymiary, które ze sobą przywieźli, stosują się zupełnie do tego, co przed oczyma mają; ta sama tu przestrzeń, ta sama grubość murów, to samo miejsce śladów ołtarza i drzwi, a wreszcie tożsamość zupełna co do gatunku kamienia i sposobu budowy.
W kilka lat po ukazaniu się św. domku w Lorecie w 1296 r., uczyniono takie same poszukiwania z upoważnienia papieża Bonifacego VIII. Wysłano do Dalmacyi a następnie do Palestyny szesnastu przedniejszych mieszkańców Marchii, aby porównać wszelkie szczegóły, odnoszące się do przeniesienia i tożsamości domku. W Tersacie nie było im trudno o dowody; albowiem dawali o tem jednomyślne świadectwo mieszkańcy, opłakujący świeżą jeszcze stratę świętego skarbu, który przez półczwarta roku posiadali. W Nazarecie znaleźli fundamenta widoczne i zupełnie zgodne z rozmiarami kaplicy loretańskiej, a napis na sąsiednim murze opiewał, że tu właśnie było miejsce, na którem przez wieki czczony był domek Najśw. Panny i zkąd zniknął przed kilkoma laty. To wszystko opowiada znany historyk Angelita, który jako sekretarz archiwum w Recanati, mógł u źródła czerpać szczegóły swego opowiadania. Dzieło jego dedykowane Klemensowi VII, w 1525 r. zostało złożone w bibliotece watykańskiej gdzie je znalazł Martorelli w 1730 r., a trzeba pamiętać, że był to czas, kiedy z powodu szerzenia się luteranizmu, Stolica św. zawsze ostrożna w przyjmowaniu opisów cudownych zdarzeń, byłaby tem mniej pochopną do przyjęcia tego opowiadania, gdyby się nie opierało na rzeczywistych i niezbitych dowodach.
Zresztą sam Klemens VII, jakby jeszcze dla swego osobistego przekonania, polecił trzem zaufanym kapłanom porównanie loretańskiego domku ze śladami pozostalemi w Tersacie i fundamentami w Nazarecie. Skutek ich poszukiwań jest wiadomy, zdali nam z nich sprawę OO. Riera i Torsellini w historyi Loretu. Pierwszy pisał w 1560 r. na podstawie opowiadań ustnych jednego z delegowanych księży. Torsellini, który we wszystkiem trzyma się O. Riery, tak pisze w 1597 r.:
»Pojechali najprzód do Loretu, gdzie z największą dokładnością zdjęli plan św. domku. Ztamtąd udali się do Tersatu, gdzie znaleźli starą, zupełnie w tym samym kształcie zbudowaną kaplicę, słynną cudami w całym kraju, a na ścianie napis przypominający, że na tem miejscu przebywał dawniej św. Domek. Tradycyę tę potwierdzały utyskiwania mieszkańców za straconym przed trzema wiekami skarbem.
»Przybywszy do Galilei udają się do Nazaretu. Tam chrześcijanie miejscowi pokazują im ruiny bazyliki św. Heleny. Pomiędzy gruzami poszukują fundamentów domku Najśw. Panny, mierzą je we wszystkich kierunkach i dochodzą do przekonania o tożsamości ich z domkiem loretańskim.
»Jeden z delegatów, chcąc nowym dowodem dawne utwierdzić, wziął ze sobą dwa kamienie, z jakich budują się domy w Nazarecie. Jest to wapień dosyć ciemny z żyłkami żółtemi, podobny do cegły, który porównany z kamieniem domku loretańskiego okazał zupełną gatunkową tożsamość. Próżnoby podobnych kamieni szukać w całej marchii ankońskiej, a najdawniejsze budynki tu będące, są z cegły palonej stawiane«.
Dowody prawdziwości domku loretańskiego, których dostarczyło to badanie, powiększyły jeszcze żywą pobożność wiernych i Ojca sw. To też z nowym zapałem prowadzono dalej budowę wspaniałej bazyliki, przez Juliusza II rozpoczętej.
W sto lat później synowie św. Franciszka (Bernardyni i Reformaci), których straży przybytki Ziemi świętej były powierzone, nabyli od emira Sydonu, Fakreddina, ruiny dawnej świątyni nazaretańskiej wraz z otaczającemi ją gruntami. O. Tomasz Nowara wziął w posiadanie tę nową własność chrześcijan w 1620 r. i z poszukiwań czynionych przez siebie i braci swoich w taki sposób zdaje sprawę w dziele O. Quaresimusa Terrae sanctae elucidatio (T. II, lib. 7):
»Po uważnem badaniu poznaliśmy wkrótce, że fundament św. domku, mający dwie stopy szerokości, znajduje się na zewnątrz i mieści w swym obrębie drugi tej samej szerokości, przeznaczony, jakby się zdawało, do podtrzymania lub ozdoby pierwszego. Zostawując na boku ten drugi fundament, zmierzyliśmy pierwszy i prawdziwy. Za łaską Boską a na naszą wielką pociechę przekonaliśmy się, że plan św. domku loretańskiego zgadza się zupełnie i dokładnie z miejscem, na którem stał w Nazarecie. Fundamenta stosują się zupełnie do murów domku, a te do fundamentów. Miejsce, rozkład, wielkość, ze zastrzeżeniem zrobionem powyżej, wszystko w Nazarecie odpowiada temu, co się w Lorecie znajduje. Ta sama miara stosuje się do obydwóch świątyń. Ogłaszamy te szczegóły prawdziwe u źródła czerpane, aby dla pociechy wiernych uchylić już raz na przyszłość wszelki cień wątpliwości od tej tak ważnej sprawy«.
Rzeczywiście wątpić tu już niepodobna. To czwarte badanie, na miejscu dokonane, potwierdza wszystkie poprzednie i rozjaśnia pev\ną niejasność, którą nam też tłumaczy kardynał Bartolini w swojem dziele.
O. Nowara mówi, jak widzimy, o podwójnym fundamencie, z których zewnętrzny podtrzymywał pierwotnie święty domek, a wewnętrzny był prawdopodobnie fundamentem kaplicy przez chrześcijan po zniknięciu tegoż domku wystawionym. Tego dwojakiego fundamentu nie było jeszcze w czasie poszukiwań czynionych w r. 1291 przez delegatów tersackich, a w roku 1296 przez delegatów rekanackich, i z tego powodu łatwiej można było na onczas skonstatować tożsamość rozmiarów św. kaplicy loretańskiej z pierwotnym jej fundamentem, jeszcze widocznym w Nazarecie. Co do wysłanników Klemensa VII w r. 1 533, ci znaleźli się w tem szczęśliwem położeniu, że mogli u zakonników reguły św. Franciszka, stróżów pomnikowej kaplicy na tem miejscu wzniesionej, zasięgnąć wszelkich objaśnień, służących im do rozpoznania pierwotnego fundamentu.
Poszukiwania dokonane przez O. Nowarę objaśniają jeszcze różnicę, która nieuniknionem następstwem istniała pomiędzy rozmiarami domku loretańskiego a kaplicą wzniesioną w Nazarecie na pierwotnym jej gruncie. Mury tej kaplicy, według świadectwa O. Nowary były grubsze, a oddalenie równoległych boków mniejsze niż domku Najśw. Panny, którego fundamenta, jak widzimy, pozostały na zewnątrz. Trzeba tu jeszcze wziąść na uwagę prowadzone na tym samym gruncie roboty w celu postawienia obecnego kościoła, który w r. 1730 wybudowany, wznosi się, jak dowodzi umiejętnie kardynał Bartolini, na miejscu nawy poprzecznej dawnej bazyliki św. Heleny, której grunt zagłębił się w części wschodniej dla wiernych przeznaczonej. Chór zachował dawną wysokość. Wstępuje się do niego po dwunastu stopniach. Inne schody prowadzą pod presbiterium, gdzie znajduje się miejsce, na którem stał domek Najśw. Panny. Fundamenta jego, pokryte zabudowaniami w r. 1730, nie są już widoczne. Turcy tak szczupło tu miejsca chrześcijanom zostawili, że nie można się dziwić, iż ci stawiając kościoł, nie zostawili fundamentów nietkniętych; to też tłumaczy nam te małe różnice, istniejące obecnie między domkiem loretańskim a tak zwaną kaplicą Anioła w Nazarecie (zob. rycinę na str. 53).
Kardynał Bartolini w dziele swojem La Santa Casa di Loreto, podaje miary, na miejscu brane w 1855 r.: Kaplica loretańska ma długości 9*55 metrów, szerokości 4*09 m.; kaplica Anioła w Nazarecie ma długości 8*50 m., szerokości 3*09 m. Kardynał Bartolini nie wspomina tu o wysokości; domek loretański nie ma bowiem dawnego dachu, który jako drewniany z obawy pożaru zastąpiony został z rozkazu Pawła III marmurowem sklepieniem, przyczem trzeba było ująć wysokości murów, które dawniej miały 5*57, a w szczytach 6*46 m., obecnie zaś mają tylko 4-32 m. Kamienie i cement zdjęte z murów zachowane zostały pod płytami posadzki kaplicy loretańskiej.
W dziele Serragli, wydanem w roku 1625, obok malowideł domku loretańskiego, podane są rozmiary jego, które zupełnie się zgadzają z miarami Bartoliniego i O. Tomasza Nowary.
Ale kardynał Bartolini wziął sobie za zadanie posunąć dochodzenia o prawdziwości domku loretańskiego do ostatnich granic i naukowo badał rodzaj kamienia, z którego budowany jest domek loretański.
Góry, otaczające dolinę Nazaretu, posiadają dwa gatunki kamienia, używanego do stawiania budynków; jeden, wapień biały, miękki, który dopiero przy zetknięciu się wodą twardnieje, nazwany przez Arabów nahari, to jest łagodny; drugi, zwany jabes, to jest twardy, także wapień, ale barwy żółtawej, który z czasem przechodzi w kolor czerwony, podobny do dobrze wypalonej cegły. Jabes używany bywa do głównych murów, nahari do murów poprzecznych, sklepień lub tymczasowych zabudowań. Można się o tem przekonać na starych nazaretańskich budynkach, jak naprzykład na sławnej synagodze, w której Pan Jezus nauczał, przepowiednię Izajasza do siebie stosując.
»Jak tylko, pisze Bartolini, wziąłem do ręki w Nazarecie kawałek kamienia jabes, doznałem uczucia radości, którego doświadczamy znajdując przedmiot najmilszych poszukiwań. Poznałem bowiem od razu tożsamość jego z dobrze mi znanemi kamieniami loretańskiemu Nie chciałem jednak w tak ważnej sprawie zawierzać swojemu zdaniu i posłałem kamienie nazaretańskie Monsiniorowi Narducci, natenczas komisarzowi świątyni loretańskiej, by je polecił zbadać i porównać z kamienien, z którego domek loretański jest stawiany, przez specyalistę. Takie jest zdanie fachowego inżyniera, któremu to zbadanie zlecono: »Mury św. domku są zbudowane z kamienia jabes, twardego, zupełnie podobnego do przysłanego mi do porównania, z małą domieszką twardszych jeszcze kamyczków. Jest on taki sam w całym murze i różni się tylko wielkością, która jednak najczęściej kształtem i rozmiarami przypomina zwykłą cegłę rzymską (7 cm. 2 milim. grubości). Drugi kamień miękkszy, nahari, użyty jest tylko w rodzaju szafy, wybitej w ścianie wschodniej i służącej obecnie do chowania niektórych kosztowności świątyni.
»Chcąc zadosyć uczynić żądaniu niektórych dostojnych osób i na przyszłość zabezpieczyć prawdziwość domku loretańskiego od wszelkich wątpliwości, poddałem kamienie loretańskie i nazaretańskie chemicznemu rozbiorowi, którego dokonał Dr Franciszek Ratti, profesor chemii rzymskiego uniwersytetu i członek rady lekarskiej. Posłałem mu cztery kamyczki: dwa pochodzące z Nazaretu, dwa inne z domku loretańskiego, z których jeden sam, z pozwoleniem papieża, z muru wydobyłem, drugi zaś złożony był poprzednio pomiędzy relikwiami rzymskiemi. Postarałem się, aby uczony profesor nie wiedział zupełnie zkąd, od kogo i w jakim celu tego rozbioru miał dokonać, by wszelką swobodę działania mu zostawić. Oznaczyłem tylko papier, w którym zawinięte były kamienie domku loretańskiego literami B. M. V., by się z drugiemi nie zamieszały i taką odebrałem odpowiedź od uczonego profesora pod datą 11 grudnia 1857 roku:
»Powierzono mi przed pewnym czasem cztery próbki minerałów do rozbioru chemicznego, z których dwa oznaczone literami B. M. V., drugie dwa bez znaku.
»Zbadawszy najprzód fizyczne właściwości czterech przysłanych próbek, zdawało mi się znaleźć podobieństwo między jednym z tych, które mają litery B. M. V. i jednym z kamyczków bez znaku, któremu obecnie daję jako znak literę H; drugi zaś kamień, oznaczony literami B. M. V., a któremu obecnie dodaję literę T., podobny był do czwartego, oznaczonego obecnie literą Y. Dwa pierwsze są twardsze, barwy czerwonawej (palombino), dwa drugie miękksze i białawe.
»Badając dokładniej te cztery przesłane próbki, można powiedzieć, że każdy z nich ma coś właściwego sobie, które go od drugich odróżnia. I tak z dwóch twardszych kamyków ten, który ma litery B. M. V. jest cokolwiek ciemniejszy i bardziej ścisły, jak drugi oznaczony literą H., do którego zresztą jest podobny. Co się tyczy dwóch drugich, to biała barwa próby B. M. V. T . przechodzi nieco w różowe, ziarno jej jest bardzo delikatne i nader ścisłe, ale twardość bardzo nieznaczna prawie żadna, rzekłbyś, że to proszek osadu chemicznego, zebrany na filtrze i wysuszony; przeciwnie próbka Y. przechodzi w kolor żółty, jest grubo ziarnista i wskutek tego więcej porowata i cokolwiek twardsza. Ale ponieważ te różnice, co do twardości, ścisłości i barwy, są w tych próbkach, które zresztą są sobie podobne, bardzo nieznaczne i według mego zdania czysto przypadkowe, nie waham się postawić twierdzenia, że każda para tych kamieni ma te same właściwości fizyczne.
»Z analizy chemicznej, której poddałem kawałek każdego z tych kamieni, otrzymałem ten rezultat, że wszystkie są co do istoty sobie równe; składają się bowiem z węglanu wapna, z węglanu magnezyi i z gliny żelazistej. Jeżeli która z tych prób różni się od drugich w proporcyach odnośnych pierwiastków, z których się składa, jak naprzykład próba różowa B. M. V., w której znajduje się cokolwiek więcej gliny i żelaza, to różnica ta nie zmienia jej istoty i zależy od warunków całkiem przypadkowych, a mianowicie od tego, że pierwiastki, z których się kamienie te składają, mogły się połączyć ze sobą w różnych proporcyach.
»Spełniwszy, o ile mogłem najlepiej, polecone mi zbadanie, odsyłam resztki nieużytych przezemnie minerałów".
Dr Franciszek Ratti.
(Koniec cz. II. )
MISSYE KATOLICKIE. CZASOPISMO MIESIĘCZNE ILUSTROWANE. ROCZNIK 1885 CZWARTY. W KRAKOWIE,
CZCIONKAMI DRUKARNI "CZASU" FR. KLUCZYCKIEGO i SPÓŁKI pod zarządem Józefa Łakocińskiego.
Przypis:
1) W starodawnych księgach dają mu dwuznaczną nazwę Antistes.
(Transkrypcja i źródł. oprac. graf.: intix - 03.2022 AD.)
.............
HISTORYA PRZENIESIENIA DOMKU LORETAŃSKIEGO:
>> I. << , >> II. << , >> III. <<, >> IV. <<
_____________
![]() |
Santuario della Santa Casa w Loreto - Casa Santa. (wikipedia) |
............................................................................................................................................................................................
Komentarze
Prześlij komentarz